Trzydziesta Niedziela Zwykła (B), 27.10.2024 – komentarz do Ewangelii
Zrób to jeszcze raz! Warto
● Rozważa: ks. Mikołaj Czurczak●
Trzydziesta Niedziela Zwykła, rok B (27.10.2024)
Ewangelia: Mk 10, 46b-52 ●
Z pewnością nie raz zdarzyło się w naszym życiu, że czytając książkę, po jej przeczytaniu nic z niej nie wiedzieliśmy. Podobnie z obecnością w czasie homilii: ktoś słuchał, a po zakończeniu Eucharystii nie wiedział, o czym była.
Pewnie też niejeden raz składałeś swoją ofiarę do puszek, kiedy to była zbiórka na jakiś szczytny cel. Jednak czy te sytuacje wniosły coś do mojego życia? Czy jednak czynimy te praktyki religijne tylko ze względu na zwyczaje związane z tradycją i kulturą, w jakiej zostaliśmy wychowani? Możemy sobie dziś zadać pytanie, po co to nasze zaangażowanie zewnętrzne, skoro nasze życie tak naprawdę pozostaje bez zmian.
Można by tu teraz wymienić jeszcze kilka tego typu sytuacji, jednak mimo to deklarując się jako praktykujący katolicy, gdy widzimy osobę mającą problem z alkoholem, z prawem, może niewłaściwie ubraną, od razu reagujemy niewłaściwymi myślami lub komentarzami na jej temat. A czy komuś w takiej sytuacji przyszło na myśl, by nakierować taką osobę na właściwą drogę? Może po prostu czuje się samotna…
Sytuacja zaprezentowana w dzisiejszej perykopie ewangelicznej ma miejsce przy wyjściu z Jerycha, zatem jest to już ostatni odcinek podróży do Jerozolimy. Gdybyśmy spojrzeli na Markową Ewangelię całościowo, to Jezus już raz uzdrowił niewidomego (Mk 8,22-26), jednak wtedy działo się to etapami. Mimo tego cudu uczniowie zdążający wraz z Jezusem do Jerozolimy bardziej są po prostu wpatrzeni w Jezusa i w pustą drogę za Nim, zamiast wykorzystać to, czego w czasie całej drogi się od Jezusa nauczyli, i pomóc człowiekowi, który prosi o pomoc.
Jezus chce teraz, by uczniowie w końcu odczuli na własnej skórze, że nie wolno Jego nauce tylko się przypatrywać, ale trzeba czynić to samo co i On, na tyle, na ile to możliwe. Mistrz mówi: ,,zawołajcie Go”. Muszą się wówczas wrócić i gdy już prowadzą niewidomego do Jezusa, wcale nie każą mu milczeć, ale pocieszają, aby był dobrej myśli.
Jerycho, z którego wychodzili, leżało poniżej poziomu morza. Było również przez niektórych określane jako miasto grzechu, choćby ze względu na nierządnicę Rachab, która tam niegdyś mieszkała. Teraz zarówno odmienieni uczniowie, jak i Bartymeusz, który po spotkaniu Jezusa wyraża swoje pragnienie i uzyskuje uzdrowienie, zostawiają to miasto i udają się na Święto do Jerozolimy, czyli do miasta, w którym jest świątynia i w którym mieszka Bóg.
Wsłuchując się w dzisiejszą Ewangelię, pomyślmy o sytuacjach, kiedy to musieliśmy po coś zawrócić, i zadajmy sobie pytanie, czy było warto. Wracając, nie tyle otrzymujemy to, o czym zapomnieliśmy, ale również poszerzamy swoją wiedzę, swoje znajomości i stajemy się mądrzejsi. Oprócz tego osoby, które wtedy spotykamy, także dzięki nam stają się bogatsze w znajomości, a gdy mamy dużo więcej osób, które nas otaczają, trudniej jest z jednej strony o dopuszczenie się grzechu, a z drugiej o obojętność na losy drugiego.
————–
Słowa Ewangelii według Świętego Marka
Gdy Jezus wraz z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha, niewidomy żebrak, Bartymeusz, syn Tymeusza, siedział przy drodze. A słysząc, że to jest Jezus z Nazaretu, zaczął wołać: «Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!» Wielu nastawało na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: «Synu Dawida, ulituj się nade mną!» Jezus przystanął i rzekł: «Zawołajcie go». I przywołali niewidomego, mówiąc mu: «Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię». On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się na nogi i przyszedł do Jezusa. A Jezus przemówił do niego: «Co chcesz, abym ci uczynił?» Powiedział Mu niewidomy: «Rabbuni, żebym przejrzał». Jezus mu rzekł: «Idź, twoja wiara cię uzdrowiła». Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą.
XXIX Niedziela Zwykła, rok B, 20.10.2024 r. – komentarz do Ewangelii
● Rozważa: ks. Jakub Dzierżak ●
XXIX Niedziela Zwykła, rok B (20.10.2024 r.)
Ewangelia: Mk 10, 35-45 ●
Kim jest Jezus? Bohaterem dawnych opowieści o cudownym Nauczycielu? Oczywiście, ale to nie wszystko. Okazuje się, że jest bliżej nas niż nam się wydaje. Dziś na swoim własnym przykładzie powie nam, co to znaczy być wielkim.
Aby jeszcze lepiej zrozumieć i nakarmić się naszym fragmentem Ewangelii, warto zestawić ją razem z dwoma czytaniami, które usłyszymy podczas niedzielnej Mszy świętej. Warto do nich zajrzeć i je przeczytać (kliknij). W pierwszym czytaniu otrzymamy fragment czwartej Pieśni o Słudze Bożym, którą w szczególny sposób rozważamy w Wielki Piątek. Bohater tej pieśni otrzymał zadanie, aby poddać się cierpieniu i umrzeć, ponieważ jest to konieczne dla uratowania każdego człowieka od tragicznej przyszłości. Dziś doskonale wiemy, jak tę pieśń rozumieć – zapowiada ona Jezusa i Jego mękę kilkaset lat wcześniej. Wszechmocny Bóg stał się taki jak my – człowiekiem z krwi i kości. Podobnym do nas we wszystkim, z wyjątkiem grzechu – którego nigdy nie popełnił, co więcej – nasze wziął na siebie. Być może brzmi to jak utarta katecheza, ale zachęcam, aby spróbować sobie to wyobrazić. Można zrobić sobie taki ciąg myślowy w głowie: „Bóg, któremu z naszego punktu widzenia naprawdę nie opłacało się tego robić – przecież jest wszechmocny, mógł załatwić sprawę jednym pstryknięciem palca. Ale Pismo mówi, że zapłatą za grzech jest śmierć. Człowiek był za słaby, żeby sam sobie dał zbawienie i otworzył sobie z powrotem wejście do Raju. Umrzeć musiał Bóg-Człowiek”.
Drugie czytanie znów podejmuje myśl cierpiącego Jezusa, który jest Arcykapłanem. Jako Arcykapłan złożył za nas ofiarę ze swojego życia. Co więcej, On może współczuć nam, kiedy jesteśmy słabi, bo sam doświadczył cierpienia! Niosąc swoje własne krzyże, których nam w życiu nie brakuje, robimy to razem z Nim. Przez sakramenty, różne łaski, doświadczenia duchowe On dodaje nam siły.
Dochodzimy wreszcie do Ewangelii. Jakub i Jan chcą dostąpić wielkiego zaszczytu – zasiadania w Królestwie Bożym po prawej i lewej stronie Jezusa. Pragnienie jest wielkie, ale aby cieszyć się wiecznym szczęściem, trzeba najpierw naśladować Chrystusa. Naśladowanie Go wiąże się z wypiciem kielicha i przyjęciem chrztu krzyża. Mamy iść za Nim, niosąc każdy swój własny krzyż. To jednak jeszcze nie wszystko.
Ktoś powie – cóż za „wspaniała” perspektywa: mam nosić swój krzyż… Chrystus dodaje jednak, że jako wspólnota Kościoła mamy sobie w tym wzajemnie pomagać, jeden drugiemu służyć, a nawet być niewolnikiem. Jeśli będziemy chcieli nad sobą górować i udowadniać sobie, kto jest lepszy, to będzie nam o wiele trudniej iść za Jezusem. Gdy natomiast będziemy się w tym wspierać, zwłaszcza jeśli ktoś będzie zmagał się z wielkim krzyżem cierpienia – to wtedy będziemy naprawdę Rodziną Chrystusową i zrozumiemy, że składanie ofiary z samego siebie to naprawdę najwyższy wyraz miłości.
Podsumowując – miejmy piękne i wielkie pragnienia, ale jednocześnie nie traćmy z oczu tej perspektywy, że kto chce być wielki w Bożym Królestwie, ten ma być dla innych dobry jak chleb.
————–
Słowa Ewangelii według Świętego Marka
Jakub i Jan, synowie Zebedeusza, podeszli do Jezusa i rzekli: «Nauczycielu, pragniemy, żebyś nam uczynił to, o co Cię poprosimy».
On ich zapytał: «Co chcecie, żebym wam uczynił?»
Rzekli Mu: «Daj nam, żebyśmy w Twojej chwale siedzieli jeden po prawej, a drugi po lewej Twej stronie».
Jezus im odparł: «Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić, albo przyjąć chrzest, którym Ja mam być ochrzczony?»
Odpowiedzieli Mu: «Możemy».
Lecz Jezus rzekł do nich: «Kielich, który Ja mam pić, wprawdzie pić będziecie; i chrzest, który Ja mam przyjąć, wy również przyjmiecie. Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej lub lewej, ale dostanie się ono tym, dla których zostało przygotowane».
Gdy usłyszało to dziesięciu pozostałych, poczęli oburzać się na Jakuba i Jana. A Jezus przywołał ich do siebie i rzekł do nich:
«Wiecie, że ci, którzy uchodzą za władców narodów, uciskają je, a ich wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie między wami. Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie sługą waszym. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich. Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie jako okup za wielu».
XXVIII niedziela zwykła (B), 13.10.2024 – komentarz do Ewangelii
Przecież nikogo nie zabiłem….
● Rozważa: ks. Marcin Murawski ●
XXVIII niedziela zwykła, rok B (13.10.2024)
Ewangelia: Mk 10,17-30 ●
Nie raz można spotkać ludzi mówiących: „Nikogo nie zabiłem, nikogo nie okradłem, żony nie biję – jestem dobrym człowiekiem”. Niektórzy jeszcze dodadzą: „po co mam się spowiadać, przecież wszystko jest w porządku”. Czy aby na pewno wszystko jest w porządku?
Powyższe słowa najprawdopodobniej odzwierciedlają również sposób myślenia bohatera dzisiejszej Ewangelii. Oto pewien człowiek przybiega do Jezusa i pyta Go: „Co mam uczynić, aby osiągnąć życie wieczne?” Jezus odpowiada: „Znasz przykazania” – i wymienia je po kolei: „nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę”. Rozmówca Jezusa zaznacza, że wszystko to wypełnia. Pewnie jak wielu z nas – i my wypełniamy Boże przykazania. Możemy być z siebie zadowoleni, dumni. Ale, co szokujące, okazuje się, że to nie jest wystarczające.
Jezus mówi temu człowiekowi: „Idź, sprzedaj wszystko co masz, a będziesz miał skarb w niebie”. Pokazuje w ten sposób dwie prawdy. Po pierwsze nie zbawiamy się sami, ale zbawia nas Bóg. Nie wystarczy być „dobrym człowiekiem” – trzeba być świętym człowiekiem. Trzeba być tym, który szuka swojego ratunku, swojego szczęścia w Bogu, a nie jedynie w sobie. To Bóg daje nam życie wieczne, a nie nasze uczynki. To Bóg jest naszym lustrem, które powie co jest dobre, a co złe. To on jest naszym kompasem, do którego mamy nastrajać nasze decyzje i wybory, ponieważ sami z siebie możemy się zgubić w tym, co tak naprawdę jest dobre a co złe. Przez nasze życie mamy iść z Jezusem, a nie sami.
Po drugie Jezus chce nas przestrzec przed nałożeniem sobie na skronie laurowego liścia samozadowolenia. Przez swoje Słowo i łaskę chce nas nieustannie wybijać z naszego samozadowolenia sobą. Nie robi tego, aby człowieka poniżać, ale by jeszcze bardziej wzrastał, aby uchronić go przed tym, czego człowiek sam nie widzi. Od naszych ukrytych i niewidocznych przyzwyczajeń, pragnień, od naszej pychy.
Potrzebujemy mieć otwarte oczy i wrażliwe serce. Na różne wydarzenia, na innych ludzi. Często to oni pokazują nam jacy jesteśmy naprawdę. Trudne sytuacje wydobywają nasze prawdziwe oblicze. Słuchając Słowa – przeglądamy się w boskim zwierciadle. A przy wieczornej modlitwie – uczyńmy rachunek sumienia. Zobaczmy to, co dobre, i to co słabe.
Bądźmy prawdziwi – szukajmy prawdy o sobie. Nie bójmy się jej. Ale z nią stawajmy przed Jezusem – On i na nas, jak na tego człowieka, patrzy z wielką miłością!
————–
Słowa Ewangelii według Świętego Marka
Gdy Jezus wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na kolana, zaczął Go pytać: “Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?” Jezus mu rzekł: “Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg. Znasz przykazania: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę”. On Mu odpowiedział: “Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości”. Wtedy Jezus spojrzał na niego z miłością i rzekł mu: “Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną”. Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości. Wówczas Jezus spojrzał dookoła i rzekł do swoich uczniów: «Jak trudno tym, którzy mają dostatki, wejść do królestwa Bożego». Uczniowie przerazili się Jego słowami, lecz Jezus powtórnie im rzekł: “Dzieci, jakże trudno wejść do królestwa Bożego tym, którzy w dostatkach pokładają ufność. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego”. A oni tym bardziej się dziwili i mówili między sobą: “Któż więc może być zbawiony?” Jezus popatrzył na nich i rzekł: “U ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga; bo u Boga wszystko jest możliwe”. Wtedy Piotr zaczął mówić do Niego: “Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą”. Jezus odpowiedział: “Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci lub pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym”.
XXVI Niedziela Zwykła, rok B, 29.09.2024 r. – komentarz do Ewangelii
Bóg jest miłośnikiem różnorodności, nie uniformizmu
● Rozważa: dk. Dominik Sobczyk ●
XXVI Niedziela Zwykła, rok B (29.09.2024 r.)
Ewangelia: Mk 9,38-43.45.47-48 ●
Pierwsze skojarzenie z wieżą Babel? Pomieszane języki. Oczywiście, gdyby pójść za ciosem i podać powód takiej interwencji Pana Boga, wówczas śmiało można przyznać – to przez pychę mieszkańców całej ziemi. Niewątpliwie. Jednak w takiej wizji „jednej mowy, jednakowych słów” (Rdz 11,1) kryje się jeszcze jeden bardzo poważny problem… uniformizm (jednolitość).
Przytoczony fragment Księgi Rodzaju, który jest spojrzeniem z nieco innej perspektywy, pozwala zrozumieć pierwsze czytanie i perykopę ewangeliczną. W obydwu tych tekstach można przeczytać o jakimś nieszablonowym postępowaniu człowieka, które znajduje dopust w Bożym zamyśle. W pierwszym czytaniu Eldad i Medad wpadają w prorockie uniesienie (Lb 11,26), jak ma to miejsce w przypadku siedemdziesięciu starszych (Lb 11,25). Z prośby Jozuego pod adresem Mojżesza wynika, że – według niego – nie powinno tak być (Lb 11,28). Wygląda na to, że w pretensji syna Nuna wybrzmiewa niezgoda na odmienność… a przecież efekt był ten sam – prorockie uniesienie.
Podobną sytuację napotykamy w Ewangelii Markowej. Tym razem Jan, zwracając się do Jezusa, próbuje uznać działanie swoje i swoich współbraci za należyte, ponieważ zabraniali człowiekowi niechodzącemu z nimi wyrzucać złe duchy w imię ich Mistrza (Mk 9,38). Co ciekawe aż dwukrotnie Ewangelista Marek przytacza sformułowanie Jana „nie chodzi z nami”. Jakby Jan chciał jeszcze bardziej podkreślić odrębność tego człowieka od ich wspólnoty i przez to poniekąd skazać go na wykluczenie. Widzimy w zachowaniu i mowie Apostoła Jana tendencje do zamykania się w swojej grupie, a przecież tamten człowiek gra do tej samej bramki, ponieważ w imię Jezusa Chrystusa wyrzuca złe duchy, tak samo jak i oni (por. Mk 6,13). Odpowiedź Jezusa jest bardzo zdecydowana, mądra i logiczna. Chrystus perswaduje Janowi, że przecież tamten człowiek nie robi nic złego, nie robi nic przeciwnego misji Syna Bożego (zob. Mk 9,40). W ten sposób Jezus zaprasza swoich uczniów do szerszego spojrzenia na rzeczywistość i pośrednio wzywa do głębszego rozeznawania.
Bóg poprzez swoje słowo kieruje do nas zachętę, aby nie wykluczać od razu kogoś, kto niejednokrotnie może mieć inne niż my spojrzenie na rzeczywistość. Dobrym przykładem może być bardzo bolesny spór między osobami należącymi do neokatechumenatu a ludźmi o pobożności tradycyjnej. W jednym Kościele dochodzi do niezrozumiałego podziału ze względu na odmienne sposoby uwielbiania Boga! I jedni, i drudzy oddają cześć Bogu i zamiast się wspierać czy też poprowadzić budujący dialog, podziękować za dar jedności w różnorodności, niejednokrotnie „ekskomunikują” się nawzajem. Bóg nie jest miłośnikiem jednolitości, ale jedności w różnorodności. Bóg nie był zwolennikiem jednej mowy mieszkańców ziemi, ponieważ zachodziła obawa totalitaryzmu. Bóg zapragnął, by Jego imię było chwalone w rozmaity sposób, stąd bogactwo charyzmatów, posług i wspólnot w Kościele. Bóg naprawdę jest miłośnikiem różnorodności, a nie jednakowości. •
————–
Słowa Ewangelii według Świętego Marka
Apostoł Jan rzekł do Jezusa: «Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy, i zaczęliśmy mu zabraniać, bo nie chodzi z nami».
Lecz Jezus odrzekł: «Przestańcie zabraniać mu, bo nikt, kto uczyni cud w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie. Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami.
Kto wam poda kubek wody do picia, dlatego że należycie do Chrystusa, zaprawdę, powiadam wam, nie utraci swojej nagrody.
A kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu lepiej byłoby kamień młyński uwiązać u szyi i wrzucić go w morze.
Jeśli zatem twoja ręka jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie ułomnym wejść do życia wiecznego, niż z dwiema rękami pójść do piekła w ogień nieugaszony. I jeśli twoja noga jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie chromym wejść do życia, niż z dwiema nogami być wrzuconym do piekła. Jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je; lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do królestwa Bożego, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła, gdzie robak ich nie ginie i ogień nie gaśnie».
Dwudziesta Piąta Niedziela Zwykła (B), data 2.09.2024 – komentarz do Ewangelii
Słowa Ewangelii według Świętego Marka
Jezus i Jego uczniowie przemierzali Galileę, On jednak nie chciał, żeby ktoś o tym wiedział. Pouczał bowiem swoich uczniów i mówił im: «Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Ci Go zabiją, lecz zabity, po trzech dniach zmartwychwstanie». Oni jednak nie rozumieli tych słów, a bali się Go pytać.
Tak przyszli do Kafarnaum. Gdy był już w domu, zapytał ich: «O czym to rozprawialiście
w drodze?» Lecz oni milczeli, w drodze bowiem posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy.
On usiadł, przywołał Dwunastu i rzekł do nich: «Jeśli ktoś chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich». Potem wziął dziecko, postawił je przed nimi i objąwszy je ramionami, rzekł do nich: «Kto jedno z tych dzieci przyjmuje w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał».
————–
Co przegapiłem?
● Rozważa: ks. Mikołaj Czurczak●
Dwudziesta Piąta Niedziela Zwykła, rok B (22.09.2024)
Ewangelia: Mk 9, 30-37 ●
Codziennie przemierzamy wiele dróg. Chodzimy do pracy, szkoły. W czasie wakacji podróżujemy do innych krajów różnymi środkami transportu. Niektórzy pewnie odbywają swą podróż, wyruszając na pielgrzymkowy szlak. W czasie takiej podróży możemy zobaczyć wiele zabytków czy też spotkać różnych ludzi. I choć nie są oni celami naszej drogi, to mogą coś do naszego życia wnieść, sprawić, że nasza wiedza się rozwinie. Jednak często gdy wybieramy się w drogę, coś może zakłócić nasze myślenie. W takiej sytuacji nasza droga mija co prawda dość szybko, ale przez to nie dostrzegamy faktu, ile cennych osób czy atrakcji nas ominęło. A jakie sytuacje bywają powodem naszego rozkojarzenia?
W dzisiejszej Ewangelii Jezus wraz z uczniami przemierza Galileę. Jest to już po Przemienieniu na Górze Tabor, stąd akcent położony jest na drugą część tej Ewangelii, czyli na podróż do Jerozolimy oraz chwalebną mękę, śmierć i Zmartwychwstanie Jezusa. W pierwszej części uczniowie, wpatrując się w cuda zdziałane przez Zbawiciela i słuchając Jego nauk, mieli stawać się uczniami. Teraz czas na upodobnienie się do Jezusa, jednak kontekst, w jakim są postawieni, wskazuje, iż zamiast się do Niego upodabniać, to rozmyślają o błahych rzeczach, co więcej: takich, które mają niewiele wspólnego z nauczaniem ich mistrza, a sprawiają, że są rozkojarzeni i nie zwracają uwagi na to, co wartościowe.
Pewnie i dziś wielu młodych ludzi, czytając szkolną lekturę, rozmyśla w tym czasie o tym, jak jutro ubierze się do szkoły, czy zszokuje kogoś swoim wyglądem. Inni mogą myśleć, że pobiją nowy rekord w grze komputerowej. Osoby starsze, udając się na delegacje, szkolenia z pracy, mogą przegapić ważne treści; korzystając ze zmiany środowiska lub wpatrując się w ekran telefonu komórkowego, ignorują człowieka, który chce nam przekazać konkretną wiedzę. To wszystko sprawia, że szybko docieramy w końcu do naszego celu, nie osiągając jednak zamierzonego efektu. Jezus w dzisiejszej Ewangelii daje nam pewną postawę, którą możemy uznać za instrukcję – pomoże nam ona dostrzegać to, co wartościowe, oraz osiągnąć zamierzony cel. Każe przybrać postać dziecka, ponieważ takie osoby w młodym wieku, przemierzając świat, zawsze widzą coś nowego. Nie mają również problemów czy sytuacji, w których mieliby zamiar z kimś bezsensownie rywalizować. Wszystko, na co natrafią, jest dla nich ciekawostką i zastanawiają się, do czego coś służy bądź jak mogą z tego skorzystać.
Kiedy zatem będziemy planowali rozwijać swoją wiedzę i osiągać cele, przypomnijmy sobie nasze dzieciństwo, gdy wszystko oglądaliśmy ze swego rodzaju ciekawością, i odstawmy wówczas te rzeczy i sytuacje, których w młodzieńczym wieku nie mieliśmy, a które dziś nas rozpraszają.
XXIV niedziela zwykła (B), 15.09.2024 – komentarz do Ewangelii
● Rozważa: ks. Jakub Dzierżak ●
XXIV Niedziela Zwykła, rok B (15.09.2024 r.)
Ewangelia: Mk 8, 27-35
Słowa Ewangelii według Świętego Marka
Jezus udał się ze swoimi uczniami do wiosek pod Cezareą Filipową. W drodze pytał uczniów: «Za kogo uważają Mnie ludzie?» Oni Mu odpowiedzieli: «Za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za jednego z proroków». On ich zapytał: «A wy za kogo Mnie uważacie?» Odpowiedział Mu Piotr: «Ty jesteś Mesjasz». Wtedy surowo im przykazał, żeby nikomu o Nim nie mówili. I zaczął ich pouczać, że Syn Człowieczy wiele musi wycierpieć, że będzie odrzucony przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; że zostanie zabity, ale po trzech dniach zmartwychwstanie. A mówił zupełnie otwarcie te słowa. Wtedy Piotr wziął Go na bok i zaczął Go upominać. Lecz On obrócił się i patrząc na swych uczniów, zgromił Piotra słowami: «Zejdź Mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz po Bożemu, lecz po ludzku».
Potem przywołał do siebie tłum razem ze swoimi uczniami i rzekł im: «Jeśli ktoś chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je».●
Amerykański Sługa Boży, abp Fulton J. Sheen, porównał kiedyś Mszę Świętą do dramatu w trzech aktach: „W pierwszym akcie ofiarujecie samych siebie Chrystusowi. Akt drugi – umieracie. Umieracie wraz z Nim. Akt trzeci – ponieważ umarliście wraz z Nim, teraz otrzymujecie nowe życie”.
Ten sam arcybiskup powiedział: „Wiosną, gdyby światło słoneczne [i inne substancje] w ziemi mogły mówić, powiedziałyby do roślin: jeśli mnie nie spożyjesz, nie będzie w tobie życia! Gdyby rośliny mogły mówić, na przykład trawa na polu, powiedziałyby do zwierząt: jeśli mnie nie spożyjesz, nie będzie w tobie życia! A gdyby rośliny i zwierzęta mogły mówić, powiedziałyby do nas: jeśli mnie nie spożyjesz, nie będzie w tobie życia! Chrystus mówi do nas: jeśli Mnie nie spożyjesz, nie będzie w tobie życia!”.
Będąc kiedyś na rekolekcjach ignacjańskich, usłyszałem na jednej z konferencji, że wszystko w naszym świecie jest paschalne. Bierze się to od Paschy – jednego z najważniejszych wydarzeń w historii biblijnej, które od tamtej pory jest celebrowane co roku w uroczystych świętach wielkanocnych. Pascha oznacza „przejście”. Po raz pierwszy było to przejście Izraelitów z niewoli egipskiej do wolności – początek zupełnie innego życia. W noc paschalną każda rodzina miała postarać się o baranka, zabić go i zjeść na cześć Pana, a krew tego baranka miała posłużyć do oznaczenia domu. Anioł ostatniej egipskiej plagi omijał oznaczone domy, a w pozostałych zabijał wszystko, co pierworodne. W ten sposób faraon ugiął się i ostatecznie wypuścił Izraelitów z Egiptu.
To wydarzenie stało się wzorem, jakby matrycą, na podstawie której potem można było wyjaśniać inne wydarzenia. Krew baranka posłużyła do uwolnienia człowieka. Ofiara składana ze światła słonecznego powoduje wzrost roślin. Ofiara z roślin powoduje rozwój zwierząt. Ofiara z roślin i zwierząt daje życie biologiczne człowiekowi. Ofiara Chrystusa daje nam życie wieczne. Mówiąc krótko: aby mogło zaistnieć życie i rozwój, coś lub ktoś musi ponieść ofiarę. Nawet każdy sukces w sporcie czy życiu zawodowym jest okupiony wysiłkiem, ofiarą, swoistym „umieraniem”.
Dlatego właśnie słowa Chrystusa o braniu własnego krzyża mają głęboki sens, choć mogą być bardzo trudne do przyjęcia. Przede wszystkim to Jego śmierć, Jego rozdzielenie ciała i krwi stało się wystarczającą zapłatą za nasze grzechy – dlatego my dziś nie jesteśmy skazani na śmierć i oczekiwanie w Otchłani, jak oczekiwali Żydzi. W sakramencie pokuty Chrystus oczyszcza nas z grzechów, karmi w Komunii świętej i w ten sposób jesteśmy gotowi na ostateczne spotkanie z Nim. A idąc dalej – nasze krzyże, cierpienia, ponoszone trudy i ofiary, choć czasem mogą być zupełnie niezrozumiałe, w szerszej perspektywie mają głęboki sens. Przeżywane razem z Chrystusem, mogą przyczynić się do wielu wspaniałych rzeczy nie tylko dla nas, ale też dla innych. Pewnie dopiero po śmierci zrozumiemy, jak wielkie miało to znaczenie.
Ofiaruję siebie dla Chrystusa razem z darami ofiarnymi – hostią i winem. Przynoszę to wszystko, co przeżywam, samego siebie, moje przeżycia, wydarzenia, obowiązki, rodzinę. Potem umieram dla tego, co złe; pozbywam się tego, co złe. Umieram razem z Chrystusem. To wszystko po to, aby na końcu narodzić się na nowo – razem z Chrystusem – w Komunii świętej.
Oto Msza święta, ale i moje życie – dramat w trzech aktach o wspaniałym zakończeniu.
XXIII niedziela zwykła (B), 8.09.2024 – komentarz do Ewangelii
Usłyszeć – więcej niż słuchać!
● Rozważa: ks. Marcin Murawski ●
XXIII niedziela zwykła, rok B (8.09.2024)
Ewangelia: Mk 7,31-37 ●
Słowa Ewangelii według Świętego Marka
Jezus opuścił okolice Tyru i przez Sydon przyszedł nad Jezioro Galilejskie, przemierzając posiadłości Dekapolu. Przyprowadzili Mu głuchoniemego i prosili Go, żeby położył na niego rękę. On wziął go na bok, z dala od tłumu, włożył palce w jego uszy i śliną dotknął mu języka; a spojrzawszy w niebo, westchnął i rzekł do niego: “Effatha”, to znaczy: Otwórz się. Zaraz otworzyły się jego uszy, więzy języka się rozwiązały i mógł prawidłowo mówić. Jezus przykazał im, żeby nikomu nie mówili. Lecz im bardziej przykazywał, tym gorliwiej to rozgłaszali. I przepełnieni zdumieniem mówili: “Dobrze wszystko uczynił. Nawet głuchym słuch przywraca i niemym mowę”.
-----------------------------------------------------------
Pozornie skuteczna komunikacja nie wymaga wiele zachodu. Aby przekazać jakąś wiadomość na odległość nie musimy już iść do sąsiada, aby skorzystać z telefonu, szukać budki telefonicznej czy zamawiać na poczcie rozmowę międzymiastową. Wszystko można załatwić od razu – praktycznie każdy ma komórkę, meila czy jakiś komunikator internetowy. A jednak mamy w dzisiejszych czasach niesamowity problem z komunikacją. Wypowiadamy i przekazujemy mnóstwo słów – a jednak mało słuchamy…
W dzisiejszym fragmencie Ewangelii słyszymy relację świętego Marka o Jezusie przekraczającym granice. Wkracza do krainy zwanej Dekapolem, czyli związku dziesięciu miast (greckich kolonii), leżących poza granicami Izraela. Zamieszkiwała je zhellenizowana ludność nieżydowska. Jednak i oni słyszeli o Jezusie, który wędruje i głosi nadejście Królestwa Bożego. Jak podaje święty Mateusz, wśród uczniów podążających za Jezusem byli ludzie pochodzący zarówno z Galilei, jak i właśnie z Dekapolu. Chrystus ukazuje ponownie swoją boską otwartość na każdego człowieka.
W krainie Dekapolu Jezus spotyka człowieka głuchoniemego. Został on przyprowadzony najpewniej przez jego bliskich lub przyjaciół, wrażliwych na jego los i pokładających nadzieję w Cudotwórcy z Izraela. Chcieli tylko, aby Jezus położył na nim rękę. Mesjasz robi więcej – bierze Go na bok. Chce spotkać się sam na sam z tym człowiekiem. Sam na sam z nim i z jego chorobą. Możemy wyobrazić sobie nadzieję, z którą ten człowiek wpatrywał się w Jezusa. Ufność, jaką wypowiadały jego oczy, może dłonie. Jezus wypowiadając proste słowo: „Effatha” – „Otwórz się!” – dokonuje cudu uzdrowienia. Umożliwia temu człowiekowi normalne życie, wchodzenie w dialog, wypowiadanie siebie, wyrażanie swoich uczuć, emocji, pragnień i trosk.
Jezus także chce otwierać nasze uszy i usta. Przede wszystkim na słuchanie Słowa Bożego – aby nie było ono tylko słuchane, ale usłyszane. Aby nie wpadało jednym uchem, a wylatywało drugim. Aby było Słowem żywym, wydającym w nas obfite owoce.
Ale również Jezus chce nas otwierać na umiejętność słuchania drugiego człowieka. Tak bardzo tego potrzebujemy! Pewnie niejeden z nas odnajdzie się w słowach piosenki Kwiatu Jabłoni: „Lubię mówić, lecz nie lubię słyszeć.” Łatwo może nam przychodzić usłyszenie nie tego, co ktoś do nas mówi, ale tego co my chcemy usłyszeć. A potrzebujemy zadać sobie trud zrozumienia o co tej osobie naprawdę chodzi. Co chce nam przekazać? Czym żyje dzisiaj? To trudne zadanie, ale niesamowicie potrzebne. Tak wiele długotrwałych konfliktów można rozwiązać za pomocą prostej rozmowy. Wystarczyłoby czasem tylko zrezygnować na chwilę z mówienia, a pokornie wysłuchać drugiej strony.
Prośmy Jezusa, abyśmy umieli słuchać. Słuchać Bożego Słowa, ale również siebie nawzajem!
XXII Niedziela Zwykła, rok B (1.09.2024) – komentarz do Ewangelii
„Tradycja” a „tradycja”
● Rozważa: ks. Krzysztof Lampart ●
XXII Niedziela Zwykła, rok B (1.09.2024)
Ewangelia: Mk 7,1-8a. 14-15. 21-23
●
Każdy, kto choć trochę podróżuje po świecie i poznaje lokalne wspólnoty kościelne, z łatwością dostrzega to, że z jednej strony wyznają one to samo wyznanie wiary i czytają to samo Pismo Święte, z drugiej jednak strony różnią się one pod wieloma względami, i to czasem w znaczący sposób. Te różnice dotyczą liturgii (rytu mszy świętej), dyscypliny (sposobu organizacji struktur kościelnych), pobożności, a także do pewnego stopnia teologii. Wszystkie te przestrzenie możemy nazwać tradycją kościelną. Czy nie powinna być ona taka sama dla wszystkich, skoro swoimi korzeniami sięga ona czasów apostolskich?
Dzisiejszy fragment Ewangelii według św. Marka opisuje spotkanie Jezusa z faryzeuszami i uczonymi w Piśmie, którzy widząc uczniów nie myjących rąk przed posiłkiem, czynią zarzut, że nie zachowują oni tradycji starszych. Dla nich jest to nie do przyjęcia. Takie zachowanie jest ewidentnym pogwałceniem tradycji, czyli „sposobu na świętość” przekazanej przez mistrzów duchowych z przeszłości. „Tak było zawsze i było dobrze, więc nie szukajmy niczego więcej, bo możemy to zepsuć”.
W Kościele Chrystusowym również ważna jest tradycja. Rozróżnia się tradycję przez małe „t” i Tradycję przez wielkie „T”. Depozyt wiary, czyli wszystkie prawdy konieczne do zbawienia, otrzymujemy przez Pismo Święte i właśnie Tradycję (przez wielkie „T”). Ta ostatnia w dużym uproszczeniu obejmuje dogmaty (prawdy) wiary, które nie wynikają bezpośrednio z Biblii, ale zostały przekazane ustnie przez Apostołów.
Katechizm Kościoła Katolickiego stwierdza, że owa Tradycja jest żywa. Duch Święty jest nadal aktywnie obecny w Kościele. Choć pewna pula dogmatów została, brzydko mówiąc, „uchwalona”, to jednak Lud Boży z biskupami i papieżem na czele może w Duchu Świętym te dogmaty analizować i rozwijać ich rozumienie (np. uwzględniając nowe prądy filozoficzne). Stąd w naturalny sposób mogą i powinny się pojawiać w Kościele różne tradycje przez małe „t”, które są próbą jak najlepszego wcielenia w życie Pisma Świętego i Tradycji.
W dzisiejszej Ewangelii Jezus pokazuje faryzeuszom, że ich tradycje stały się dla nich równie ważne, o ile nie ważniejsze, jak bezpośrednio dane od Boga przykazania. Jezus nie mówi, że ich tradycje są złe, ale że nie postawili ich na właściwym miejscu w ich hierarchii wartości. Podobnie w Kościele tradycje są czymś dobrym i potrzebnym, ale muszą one mieć właściwe miejsce, muszą być zgodne z Pismem Świętym i Tradycją, stąd każda tradycja powinna być zatwierdzona przez biskupa czy przynajmniej proboszcza (w mniej ważnych sprawach).
Ewangelia (Mk 7,1-8a.14-15.21-23)
U Jezusa zebrali się faryzeusze i kilku uczonych w Piśmie, którzy przybyli z Jerozolimy. I zauważyli, że niektórzy z Jego uczniów brali posiłek nieczystymi, to znaczy nieobmytymi rękami. Faryzeusze bowiem, i w ogóle Żydzi, trzymając się tradycji starszych, nie jedzą, jeśli sobie rąk nie obmyją, rozluźniając pięść. I gdy wrócą z rynku, nie jedzą, dopóki się nie obmyją. Jest jeszcze wiele innych zwyczajów, które przejęli i których przestrzegają, jak obmywanie kubków, dzbanków, naczyń miedzianych.
Zapytali Go więc faryzeusze i uczeni w Piśmie: «Dlaczego Twoi uczniowie nie postępują według tradycji starszych, lecz jedzą nieczystymi rękami?»
Odpowiedział im: «Słusznie prorok Izajasz powiedział o was, obłudnikach, jak jest napisane: „Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie. Ale czci Mnie na próżno, ucząc zasad podanych przez ludzi”. Uchyliliście przykazanie Boże, a trzymacie się ludzkiej tradycji».
Potem przywołał znowu tłum do siebie i rzekł do niego: «Słuchajcie Mnie, wszyscy, i zrozumcie! Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go nieczystym; lecz to, co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym. Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym».
XXI Niedziela Zwykła (B), 25.08.2024 – komentarz do Ewangelii
A czy ja umiem słuchać?
● Rozważa: ks. Mikołaj Czurczak●
Dwudziesta pierwsza Niedziela Zwykła, rok B (25.08.2024)
Ewangelia: J 6. 60-69 ●
Przez ostatnie niedziele słyszymy perykopy ewangeliczne z szóstego rozdziału Janowej Ewangelii. Zwykle dotyczyły one mowy o pokarmie, takim jak manna czy chleb, oraz cudów Jezusa. Te wydarzenia przyciągały za Jezusem tłumy. Kiedy natomiast Jezus przestaje czynić cuda i zaczyna wyjaśniać innym swoją naukę, to spotyka się ze sprzeciwem ze strony uczniów, co prowadzi nawet do odejścia od Niego. Podobnie w naszym życiu, gdy nie jesteśmy narażeni na żadne niebezpieczeństwa ani nie musimy niczego dać od siebie, to łatwo nam się przyznawać do wiary. Jednak czasami, gdy tylko słyszymy o czymś, gdzie musielibyśmy się wysilić, często zaczynam szukać wymówek i chcemy zmienić otoczenie.
Już św. Tomasz z Akwinu mówił, że słuch jest uprzywilejowanym zmysłem. Dzisiejszy świat daje nam wiele kolorowych obrazów, człowiek, gdy czasem upada, też pragnie dotyku czegoś bądź kogoś, a także sam decyduje, gdzie jest i co spożywa. Nawet czytając książkę, sami możemy zdecydować, kiedy ją zamknąć. Jednak gdy czegoś słuchamy, nie wiemy tak naprawdę, co usłyszymy. Mówca może nagle zmienić swoją wypowiedź czy też włączyć nagranie, którego nie planowaliśmy.
W sytuacjach, gdy człowiek zaczyna słyszeć coś, co dla niego jest niewygodne, zaczyna w różny sposób reagować, gdzie bardzo często, aby nie musieć się wysilać, tak chce obrócić daną sytuację, że nawet nie patrząc na innych, zaczyna ich tak atakować, by postawić na swoim.
Jezus w dzisiejszej Ewangelii jest świadom, że uczniowie szemrają na jego naukę. Słowo szemrać możemy przetłumaczyć także jako szeptać czy też usprawiedliwiać się. Zatem Izraelici samymi cichymi słowami robią pewną grupkę, „ciche podziemie”, skąd wypływa nauka przeciwna tej, którą głosi Chrystus. Podobnie jest w naszym życiu, gdy w pracy, w szkole, wśród znajomych jest osoba, która z jakiegoś powodu nam nie odpowiada.
Puszczając w obieg nieprawdziwe informację o drugiej osobie, przyczyniamy się do rozpadu w danej grupie, co prowadzi do rozłamów i nieprzyjemności ze strony drugich. Czy jest wokół mnie dziś jakaś osoba, która przez moje słowa została skrzywdzona?
Jezus następnie wyrzuca swoim uczniom fakt, że gorszy ich nauka o chlebie życia, dodając, że jeśli samo słuchanie o Chlebie życia jest dla nich trudne, to co dopiero gdy zobaczą Jezusa dźwigającego krzyż na Golgotę.
Zastanówmy się dziś zatem, czy zawsze nasze postępowanie, reakcje na słowa bliźnich są właściwe, nie przyczyniające się do odrzucania sprawiedliwych z naszych środowisk. Popatrzy także, czy różnego rodzaju ,,kolorowe’’ informacje przychodzące do nas przez zmysły nie panują nad nami bardziej niż nauka Jezusa płynąca z krzyża.
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Słowa Ewangelii według Świętego Jana
W synagodze w Kafarnaum Jezus powiedział: «Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem». A wielu spośród Jego uczniów, którzy to usłyszeli, mówiło: «Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?» Jezus jednak, świadom tego, że uczniowie Jego na to szemrali, rzekł do nich: «To was gorszy? A gdy ujrzycie Syna Człowieczego wstępującego tam, gdzie był przedtem? To Duch daje życie; ciało na nic się nie zda. Słowa, które Ja wam powiedziałem, są duchem i są życiem. Lecz pośród was są tacy, którzy nie wierzą». Jezus bowiem od początku wiedział, którzy nie wierzą, i kto ma Go wydać. Rzekł więc: «Oto dlaczego wam powiedziałem: Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli nie zostało mu to dane przez Ojca». Od tego czasu wielu uczniów Jego odeszło i już z Nim nie chodziło. Rzekł więc Jezus do Dwunastu: «Czyż i wy chcecie odejść?» Odpowiedział Mu Szymon Piotr: «Panie, do kogo pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A my uwierzyliśmy i poznaliśmy, że Ty jesteś Świętym Bożym».
XIX Niedziela Zwykła (B), 11.08.2024 – komentarz do Ewangelii
Daj się zaskoczyć!
● Rozważa: ks. Marcin Murawski ●
XIX Niedziela Zwykła, rok B (11.08.2024)
Ewangelia: J 6,41-51 ●
Czasami może nam się wydawać, że już przecież wszystko wiemy. Mamy oczy, uszy, analizujemy, poznajemy i doświadczamy różnych sytuacji. Wchodzimy w rozliczne relacje z różnymi ludźmi – przecież już chwilę na tym świecie żyjemy. Myślimy, że wiemy wszystko o sobie, o innych, o Bogu. A jednak niekiedy się okazuje, że tak naprawdę… nie wiemy nic.
Czytania liturgiczne roku „B”, które nam teraz towarzyszą w trakcie liturgii, prowadzą przez 6. rozdział Ewangelii według świętego Jana. Zapisano tam niezwykłe mowy Jezusa, które były szokujące dla słuchaczy pochodzenia żydowskiego. Cudowne rozmnożenie chleba dokonane przez Jezusa sprowokowało Żydów do poszukiwania Mistrza z Nazaretu i wchodzenia z nim w kolejne dysputy. Wtedy Jezus przedstawia się jako „Chleb Żywy, który z nieba zstąpił”.
Popatrzmy na reakcję słuchaczy. Są zaskoczeni taką autoprezentacją. Powtarzają i szeptają między sobą: „O co chodzi? Przecież my go znamy. Nie jest człowiekiem zamożnym, nie ma niezwykłego pochodzenia. Jest tylko synem Józefa – cieśli, którego znamy. Podobnie jego krewnych – wszyscy są tutaj z nami”. Żydom wydawało się, że znają Jezusa. Ta zatwardziałość ich serc i umysłów nie pozwoliła im zobaczyć w Jezusie kogoś więcej niż tylko syna cieśli. Ich przykład pokazuje, jak bardzo nasza pewność siebie, swoich racji i wizji może blokować wsłuchiwanie się i poznawanie prawdy o drugim człowieku. Chrześcijanina musi cechować nieustanna otwartość i duch poszukiwania: prawdy o bliźnim – tak często dużo piękniejszej niż nasze prywatne wyobrażenia.
Jezus jednak naprawdę zaskakuje. Mówiąc o sobie „Chleb z nieba”, porównuje się do tego chleba, po który sięgamy codziennie w czasie posiłku. Jezus mówi do nas: „Jestem kimś najbardziej podstawowym dla każdego człowieka”. Potrzebujemy Boga, abyśmy mogli żyć. Tylko On jest tym, który daje moc, który podnosi, który uświęca. Potrzebujemy Boga ukrytego w Eucharystii, abyśmy mogli być prawdziwie Jego dziećmi.
Dawajmy się zaskakiwać Jezusowi. Pozwól – w czasie modlitwy, w czasie Mszy świętej – aby otwierał Twoje oczy i serce. Abyś potrafił dostrzec swojego bliźniego takiego, jakim jest naprawdę.
Niech Jezus – Chleb Żywy – nas nieustannie odnawia!
————–
Słowa Ewangelii według Świętego Jana
Żydzi szemrali przeciwko Jezusowi, dlatego że powiedział: „Ja jestem chlebem, który z nieba zstąpił”. I mówili: „Czyż to nie jest Jezus, syn Józefa, którego ojca i matkę my znamy? Jakżeż może On teraz mówić: Z nieba zstąpiłem”. Jezus rzekł im w odpowiedzi: „Nie szemrajcie między sobą! Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał; Ja zaś wskrzeszę go w dniu ostatecznym. Napisane jest u Proroków: „Oni wszyscy będą uczniami Boga”. Każdy, kto od Ojca usłyszał i przyjął naukę, przyjdzie do Mnie. Nie znaczy to, aby ktokolwiek widział Ojca; jedynie Ten, który jest od Boga, widział Ojca. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, ma życie wieczne. Ja jestem chlebem życia. Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i pomarli. To jest chleb, który z nieba zstępuje: Kto go je, nie umrze. Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje Ciało, wydane za życie świata”.
Osiemnasta Niedziela Zwykła (B), 4.08.2024 – komentarz do Ewangelii
Wyprowadzić z siebie dawne przyzwyczajenia!
● Rozważa: ks. Mikołaj Czurczak●
Osiemnasta Niedziela Zwykła, rok B (4.08.2024)
Ewangelia: Mt 13, 47-53 ●
Jeżeli Bóg dał nam łaskę robienia czegoś nowego, to powinniśmy, nawet gdy przyjdą trudy, nie poddawać się i nie rozpaczać, ale podejmować trud nowego zadania.
Każda zmiana w naszym życiu jest pewnego rodzaju wyjściem. Kończymy szkoły, studia, zmieniamy zakłady pracy, stanowiska, urzędy. Decydujemy się na założenie rodziny, na kolejne inwestycje. Niekiedy też chęć zmiany wiąże się z pragnieniem wyjścia z pewnego przyzwyczajenia, które już znamy i tak naprawdę nie przynosi nam pożytku, a czasem wręcz zachęca do kombinowania i do grzechu. Często wiąże się to z pozostawieniem przyjaciół, rodziny, znajomych, ulubionych miejsc. W końcu przychodzi ten nasz upragniony ,,nowy dzień”, którego tak bardzo pragnęliśmy i do którego dążyliśmy. Wówczas stajemy przed nową rzeczywistością, gdzie w trudnej sytuacji nie mamy jak udać się po pomoc tam, gdzie zwykle to czyniliśmy. W takich sytuacjach zaczynamy narzekać, oskarżać się i załamywać oraz tracić czas nad rozmyślaniem nad tym, że ,,dawniej było lepiej”. Czy nie tracimy wtedy cennego czasu, który właśnie biegnie i moglibyśmy zająć się sprawami pożytecznymi?
Mamy zawsze kilka opcji. Możemy wrócić do dawnego miejsca, jednak często jest ono już zajęte. Wtedy, nie mając przyzwoitego zajęcia, mamy za dużo czasu i łatwo jest nam popaść w niewolę grzechu – a skoro Bóg dał nam łaskę i błogosławieństwo na zmierzenie się z nową rzeczywistością, to nie jest to nic innego jak lekceważenie Jego Boskiej mocy i marnowanie swoich talentów, o czym przypomina Leon Wielki, ,,Chrześcijaninie! Poznaj swoją godność. Stałeś się uczestnikiem Boskiej natury, porzuć więc niegodne obyczaje przeszłego życia i już do nich nie wracaj. Pomnij, do jakiej należysz Głowy i jakiego Ciała jesteś członkiem. Pamiętaj, że zostałeś wyrwany z mocy ciemności i przeniesiony do światła i Królestwa Bożego”.
W dzisiejszej perykopie ewangelicznej też rozpoczyna się nowy dzień. Ludzie, którzy widzieli cud rozmnożenia chleba, szukają Jezusa. Jednak czynią to ze względu na to, że umie czynić cuda i zaspokaja ich pragnienia fizjologiczne. Nie mają świadomości, że noc zarówno dla Jezusa, jak i dla jego uczniów była ciężka. Uczniom bez Jezusa trudno było przeprawić się przez Jezioro w czasie burzy; natomiast po pojawieniu się Jezusa od razu znaleźli się u celu swojej podróży.
Co nas może zachęcić do podejmowania trudu? Ludzie pytają dziś Jezusa: „Cóż mamy czynić, abyśmy wykonywali dzieła Boga?”. Bibliści tłumaczą czasownik jako nie tyle: „co czynić”, ile raczej: „pracować”. Zatem jeżeli Bóg dał nam łaskę robienia czegoś nowego, to powinniśmy, nawet gdy przyjdą trudy, nie poddawać się i nie rozpaczać, ale podejmować trud nowego zadania. Z czasem nie tylko będziemy w nowym środowisku fizycznie, ale i duchowo, a to stare więzienie dawnych przywiązań z nas wyjdzie, dzięki nowym doświadczeniom i znajomościom. Pomocą w tym wychodzeniu niech dla nas będzie przykład tych ludzi z Ewangelii. Przywołują oni sytuacje przodków, których Bóg obdarzył manną z nieba. Jak mówi nam Księga Wyjścia, manna miała smak m.in. miodu, a z kolei Ziemia Obiecana była określana jako ,,kraina mlekiem i miodem płynąca”. Zatem manna dawała im przedsmak tego, do czego dążyli. Dlatego skoro Bóg daje nam możliwość uczestniczenia w nowej rzeczywistości, której sami nieraz pragniemy, to podejmijmy ten trud, a będziemy szczęśliwi.
————–
Słowa Ewangelii według Świętego Jana
Kiedy ludzie z tłumu zauważyli, że na brzegu jeziora nie ma Jezusa ani Jego uczniów, wsiedli do łodzi, dotarli do Kafarnaum i tam szukali Jezusa. Gdy zaś odnaleźli Go na przeciwległym brzegu, rzekli do Niego: «Rabbi, kiedy tu przybyłeś?»
W odpowiedzi rzekł im Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Szukacie Mnie nie dlatego, że widzieliście znaki, ale dlatego, że jedliście chleb do syta. Zabiegajcie nie o ten pokarm, który niszczeje, ale o ten, który trwa na życie wieczne, a który da wam Syn Człowieczy; Jego to bowiem pieczęcią swą naznaczył Bóg Ojciec».
Oni zaś rzekli do Niego: «Cóż mamy czynić, abyśmy wykonywali dzieła Boga?»
Jezus, odpowiadając, rzekł do nich: «Na tym polega dzieło Boga, abyście wierzyli w Tego, którego On posłał».
Rzekli do Niego: «Jaki więc Ty uczynisz znak, abyśmy go zobaczyli i Tobie uwierzyli? Cóż zdziałasz? Ojcowie nasi jedli mannę na pustyni, jak napisano: „Dał im do jedzenia chleb z nieba”».
Rzekł do nich Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Nie Mojżesz dał wam chleb z nieba, ale dopiero Ojciec mój daje wam prawdziwy chleb z nieba. Albowiem chlebem Bożym jest Ten, który z nieba zstępuje i życie daje światu».
Rzekli więc do Niego: «Panie, dawaj nam zawsze ten chleb!»
Odpowiedział im Jezus: «Ja jestem chlebem życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie».
XVI niedziela zwykła, rok B, 21.07.2024 r. – komentarz do Ewangelii
Pasterz (przez wielkie „P”) i pasterze
● Rozważa: ks. Jakub Dzierżak ●
XVI Niedziela Zwykła,
rok B (21.07.2024 r.)
Ewangelia: Mk 6, 30–34 ●
Pan Bóg jest cudowny, choćby przez to, że jest dla nas Dobrym Pasterzem. To najlepszy wzór miłości i troski o człowieka, o każdą pojedynczą owcę. Księża, jako współcześni pasterze, powinni się trzymać tego Wzoru. Potrzebują jednak bardzo naszego wsparcia.
Wszystkie czytania najbliższej niedzieli krążą wokół tematu pasterza, przede wszystkim Pana Boga jako Dobrego Pasterza. Będziemy słyszeć przepiękny Psalm 23, który daje duszy odpoczynek, przy którym można się wyciszyć, uspokoić i wyobrazić sobie Boga, który mnie prowadzi, jak za rękę, przez obszerne pastwiska, ale też przez ciemne doliny, abym nie był sam. Będziemy także słyszeć fragment Listu świętego Pawła do Efezjan, który dookreśli to, jakim Pasterzem jest Chrystus. On chce dać nam pokój, abyśmy nie traktowali siebie nawzajem z podejrzliwością, jak potencjalnych lub realnych wrogów, ale byśmy patrzyli na siebie nawzajem z szacunkiem i chrześcijańską miłością. Chrystus jako Dobry Pasterz – o tym usłyszymy w Ewangelii – lituje się nad biedą człowieka, szczególnie tą duchową – zaczyna nauczać, pokrzepiać serca, podnosić słuchaczy z duchowego marazmu. Warto te wszystkie szczegóły dotyczące Pana Boga jako Dobrego Pasterza sobie przemyśleć i nad nimi pomedytować.
Pierwsze czytanie również bardzo konkretnie mówi o byciu pasterzem, jednak trochę inaczej niż pozostałe fragmenty Słowa Bożego. Tym czytaniem chciałbym w sposób szczególny się zająć. Widzimy znów przepiękny obraz Pana Boga jako Dobrego Pasterza, który osobiście będzie troszczył się o swoje owce. Po drugiej stronie jednak widzimy ludzkich pasterzy, których postawa pozostawia wiele do życzenia. To pasterze, którzy nie troszczą się o owce. Prorok Ezechiel doda, że źli pasterze karmią się mlekiem owiec i okrywają się ich wełną, zamiast sprawować nad nimi opiekę. Chcąc nie chcąc, to czytanie bardzo mocno powinno dotknąć współczesnych pasterzy, czyli nas, księży. Chrystus zaprasza każdego księdza, aby zrobił sobie porządny rachunek sumienia z tego, jak naśladuje Najlepszego Pasterza.
Wy, jako czytelnicy tego komentarza, też z pewnością znacie osobiście bardzo różnych kapłanów – oby było wśród nich jak najwięcej dobrych, gorliwych. Zdarza się jednak, że postawa księdza gorszy, odpycha od modlitwy, od Kościoła… Dlatego w tę niedzielę, gdy słyszymy słowo Boże o pasterzowaniu, proszę Was: módlcie się za nas, kapłanów! Potrzebujemy tego. Pracujemy dla Chrystusa, ale również dla Was. Jesteśmy ludźmi – owszem, formowanymi do tej posługi, ale ciągle ludźmi. Czasem, a może nawet często, nie dorastamy do wymagań Chrystusa, zawalamy w naszej posłudze. Dlatego potrzebujemy Waszego wsparcia. Proszę, nie bójcie się zwrócić księdzu uwagę, jeśli robi źle, a w skrajnych przypadkach, jeśli trzeba, nie bójcie się zgłosić tego naszym przełożonym. Dbajcie o siebie i swoje serca poprzez troskę o jakość naszej kapłańskiej posługi. Jako Wasi pasterze, dziękujemy za dobre słowo i wrażliwe serce!
————–
Słowa Ewangelii według Świętego Marka
Apostołowie zebrali się u Jezusa i opowiedzieli Mu wszystko, co zdziałali i czego nauczali. A On rzekł do nich: «Pójdźcie wy sami osobno na pustkowie i wypocznijcie nieco». Tak wielu bowiem przychodziło i odchodziło, że nawet na posiłek nie mieli czasu.
Odpłynęli więc łodzią na pustkowie, osobno. Lecz widziano ich odpływających. Wielu zauważyło to i zbiegli się tam pieszo ze wszystkich miast, a nawet ich wyprzedzili. Gdy Jezus wysiadł, ujrzał wielki tłum. Zlitował się nad nimi, byli bowiem jak owce nie mające pasterza. I zaczął ich nauczać o wielu sprawach.